PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=9378}
6,7 3 595
ocen
6,7 10 1 3595
Scarlett
powrót do forum serialu Scarlett

Serial niewątpliwie miał trudne zadanie. Niemożliwym było uniknięcie porównań do pewnego filmu z 1939. Tamten był dziełem idealnym, z genialnym aktorstwem, wspaniałą muzyką i piękną historią (na podstawie równie wspaniałej książki). "Scarlett" natomiast to przeciętny serial na podstawie całkiem znośnej książki. W mojej opinii jego wielkim minusem (lecz nie największym) jest niezgodność z pierwowzorem. Książka już sama w sobie jest trochę przesadzona, po co dodawać ekranizacji jeszcze więcej dramatyzmu? Rozprawa sądowa? Fenton-gwałciciel? Litości.
Jednak głównym problemem tego serialu jest obsada. Rhett i Scarlett mają już twarze (każdy wie jakie) i nikt nie zagra tej pary lepiej. Ale skoro już porwali się z motyką na słońce nie mogli się bardziej wysilić? Za każdym razem kiedy widziałam Joanne Whalley, a było to non stop, dostawałam ataku furii. Skąd oni ją wytrzasnęli?! Ani to ładne, ani talentem nie grzeszy. Scarlett miała ZIELONE oczy! Czy tak trudno było jej załatwić szkła? Poza tym była prawdziwą pięknością (och, Vivien, wróć!), która oczarowała nawet wicekróla. Gdzie ona jest piękna? Nie wspominając nawet o jej irytującym głosie. Nie mam pojęcia skąd wzięła ten akcent, ale ilekroć ją słyszałam, a było to ponownie, non stop, miałam ochotę wyrwać jej język. A jak krzyczała (a raczej skrzeczała) to już w ogóle. Nawet nie wspominam o tym, że ani trochę nie zachowywała się jak prawdziwa Scarlett. Nie znam tej aktorki, ale po tej roli nawet nie mam najmniejszego zamiaru zapoznać się z jej twórczością. Legendarna rola Scarlett O'Hary po prostu ją przerosła i zmiażdżyła. Co do Rhetta.. Jego widziałam o wiele rzadziej, poza tym Timothy Dalton jest w mojej opinii o wiele lepszym aktorem niż jego nieszczęsna partnerka. Mimo wszystko zabrakło mi czegoś. W wykreowanej przez niego postaci w ogóle nie widziałam prawdziwego Rhetta, tego cynika ze zniewalającym uśmiechem (Clark, wróć!), tylko jakiegoś drugorzędnego amanta. Z drugoplanówek żadna rola nie zapadła mi w pamięć, co najlepiej świadczy o poziomie tego serialu. Wiem, wiem, "Scarlett" nie powinno się porównywać do filmu z 1939, ale cóż zrobić? Jako kontynuację zarówno filmu jak i książki oceniam to na 2/10 - totalne dno. Jednak jeśli nie patrzeć wstecz i skupić się tylko na powieści A.Ripley i jej ekranizacji to "Scarlett" ma u mnie 5/10. Jest to niewiele więcej, bo serial bardzo odbiega fabułowo od książki i ogólnie jest od niej gorszy. Moja ostateczna ocena dla "Scarlett" to 3,5/10- serial, który nie udźwignął ciężaru legendy i był skazany na porażkę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones